„Bobok Dostojewskiego” wg „Boboka” Fiodora Dostojewskiego wykonanie - Marcin Bortkiewicz adaptacja - Marcin Bortkiewicz reżyseria - Stanisław Miedziewski premiera – 1 kwietnia 1997 r.   Akcja rozgrywa się w dosyć niesamowitej scenerii - na cmentarzu. Mogłoby się wydawać, że miejsce ostatecznego spoczynku musi być oazą ciszy. Otóż nic bardziej mylnego! Okazuje się bowiem, że jeszcze przez kilka miesięcy "życie istnieje jeszcze siłą bezładu...". I tak oto kilka metrów pod ziemią prowadzone są bardzo interesujące rozmowy, z których wyłaniają się - przedstawione z pasją satyryka - portrety postaci charakterystycznych dla XIX-wiecznej Rosji. Reżyser tworzy świat z pogranicza realności i szaleństwa. A jednocześnie oglądamy ironiczny, pełen mądrego żartu obyczajowy obrazek. Okazuje się, że "dolina Józefata" jest karykaturalnym odbiciem zwykłego życia, prowadzonego jeszcze tak niedawno przez bohaterów. Niektórzy z nich jeszcze nawet nie zdają sobie sprawy ze swojego położenia, lecz większość przenosi do podziemnego świata swoje pragnienia, marzenia, społeczne uprzedzenia, prywatne animozje, swoje przywary i zalety. Niesamowity nastrój spektaklu współtworzy ascetyczna scenografia, rekwizyty ograniczone do niezbędnego minimum, gra świateł i sceniczny kostium aktora. Czarny frak, biała koszula - symbol odwiecznej antynomii ludzkiej psychiki. Dobro i zło wciąż splecione w jedną, nierozerwalną całość. Spektakl jest mistrzowskim popisem umiejętności Marcina Bortkiewicza. Młody aktor kreuje kilkanaście postaci, zmieniając co chwilę barwę głosu, gestykulację, mimikę. Nadaje postaciom niezwykły wymiar, komentując wydarzenia z młodzieńczym wdziękiem, inteligencją i dowcipem. Świetny aktorski warsztat Marcina Bortkiewicza umożliwia błyskawiczne metamorfozy i oto na scenie pojawia się cała galeria postaci. Poznajemy więc mocno dojrzałą uwodzicielkę flirtującą z młodzieńcem, który szczęśliwym zrządzeniem losu leży tuż obok niej. Zatopionym w dyskursie generałowi i radcy stanu służalczo sekunduje urzędnik niższego szczebla. Właściciel sklepu natrętnie domaga się swoich zaległych należności, a szesnastoletnia kokietka usiłuje nawiązać znajomość z atrakcyjnym sąsiadem... Groteska? Oczywiście. Ale nie tylko. Spleciona z prawdziwym dramatem. Raz po raz bowiem pojawia się wplecione w rozmowy zadanie: "spoczywaj miły prochu aż do radosnego poranka...". Prowadząc towarzyskie pogaduszki, lokatorzy podziemnych kwater desperacko usiłują podtrzymać tlące się coraz słabszym płomykiem życie. Tutaj każda sekunda jest podwójnie cenna. Bowiem nieuchronnie zbliża się chwila, gdy z leżących kilka metrów pod ziemią ciał będzie wydobywać się tylko niezrozumiałe i jakże w tym kontekście przerażające słowo: "bobok"... Gościnny występ słupskich artystów odbył się w nowo wyremontowanej sali widowiskowej Teatru Propozycji "Dialog". Dzięki tej modernizacji - powiedział prezes Stowarzyszenia Bogdan Gutkowski - siedzący w najdalszych rzędach widzowie nie będą już musieli odbierać spektakli jako słuchowisk radiowych. Joanna NOWIŃSKA Niniejszy tekst publikujemy dzięki uprzejmości redakcji miesięcznika społeczno-kulturalnego "Miesięcznik"
Na film ten ocalało 2 miliony widzów Reżyseria, scenariusz: Antoni FranczakWykonanie: Ryszard HetnarowiczOpracowanie muzyczne: Seweryn GórskiScenografia: Andrzej SzczepłockiScenariusz na podstawie poezji Bogdana Chorążuka Premiera: grudzień 1972 r.   Monodram zagrany 50 razy. 13 maja 1973 r. I Nagroda podczas XIX Ogólnopolskiego Konkursu RecytatorskiegoNagroda Ministerstwa Kultury i Sztuki za najlepszy teatr jednego aktora26-30 września 1973 II Ogólnopolskie Spotkanie Amatorskich Teatrów Jednego Aktora w Zgorzelcu 14-19 listopada 1973 Wrocławski Ogólnopolski Festiwal Teatrów Jednego Aktora Na twórczość B. Chorążuka natrafił w miesięczniku „Poezja”. I choć autor ten nie należy do powszechnie znanych i nie można o nim powiedzieć – poeta wybitny, to jednak zainteresował licealistę na tyle, że postanowił wykorzystać jego utwory w kolejnym programie recytatorskim. Jeszcze jesienią znalazł mnóstwo jego tekstów. Antoniego Franczaka również zainteresowała filozofia poety, osobliwość jego tekstów i zawarte w nich tzw. „złote myśli”. Wychodząc z założenia, że już na etapie pisania tworzy się wizję, napisał scenariusz, a właściwie złożył go z ułomków tekstów, z pojedynczych zdań. Wymagało to przede wszystkim doskonałej znajomości twórczości poety. Sposób na scenopis był prosty i zawsze ten sam: skrupulatnie zaznaczał to, co go intrygowało, zapisywał strony i pierwsze słowa; potem wybierał te, które musiały paść jako pierwsze; weryfikował kolejne wersy z długiej listy i układał je w całość. Okazało się, że na podstawie tak opracowanego materiału można zrobić teatr. Monodram Na film ten ocalało 2 miliony widzów miał być dla Franczaka „treningiem” przed przygotowaniem spektaklu z udziałem wielu osób, opartego na tekstach Chorążuka. („23 przypadki sceniczne” Wioleta Komar, Słupsk 2009) „O Ryszardzie Hetnarowiczu i Jerzym Karnickim trzeba napisać razem i jeszcze dodać nazwisko tego trzeciego – Antoniego Franczaka. Pracują we trzech, we trzech przyjechali i wywieźli ze Zgorzelca trzy nagrody indywidualne i jedną zespołową. Byli szlagierem imprezy i poza tym, że tytułu jednego z ich dwu spektakli „Na film ten ocalało 2 miliony ludzi” nikt nie umiał sobie skojarzyć z samym przedstawieniem, nic krytycznego o zespole ze Słupska powiedzieć się nie da. Zarówno Hetnarowicz jak i Karnicki są utalentowani aktorsko, posiedli spore umiejętności, łatwo nawiązują kontakt z publicznością. Ich teatrzyk ma ambicje być sceną współczesną i w formie, i w treści, choć jedna z dwu propozycji może zdziwić. Bo proponować współczesnemu widzowi „Satyra…” Kochanowskiego – to na pierwszy rzut oka szaleństwo. Chłopcy ze Słupska dowiedli jednak, że renesansowa literatura nie całkiem się zdezaktualizowała, co raz nas szalenie bawiło, raz znowu skłaniało do refleksji całkiem poważnych. Zmiany nastrojów i pretekstów do zadumy dostarczył nam drugi ich spektakl oparty o tekst Chorążuka. Słowem: zdrowo nas zbulwersowali koszalinianie. Galik, Hetnarowicz, Karnicki, Żelazny, Franczak to w sumie potęga. Ogłaszam Koszalin stolicą amatorskiego teatru jednego aktora w Polsce w 1973 roku!” („Odgłosy prasy” Scena nr 1, 1974)   GALERIA ZDJĘĆ:
Mówią, że żyję Reżyseria: Antoni FranczakWykonanie: Ryszard Hetnarowicz Scenariusz według poezji Tadeusza Różewicza „Pierwszy – Mówią, że żyję wg utworów Tadeusza Różewicza – powstał w 1971 r. Uczeń drugiej klasy ogólniaka „wziął na warsztat” poetę, na którego twórczości piętnem odcisnęła się II wojna światowa. Nurtowało go pytanie czy z perspektywy emigranta inaczej patrzy się na losy ojczyzny. Wydawało mu się, że właśnie poprzez poezję Różewicza uda się to wyartykułować. Sam wybrał i ułożył wiersze, a monodram przygotowywał z myślą o scenie szkolnej. Wymyślił postać klienta hotelowego. Hotel jest z założenia miejscem tymczasowego pobytu, toteż zazwyczaj czujemy się w nim obco. Spektakl opowiadał historię dojrzałego mężczyzny po przejściach, który w hotelu trafia na ślad bliskiej osoby. Ów ślad uruchomi strzępy pamięci: przypomną się przeżycia wojenne, obozy koncentracyjne. W założeniu monodram miał prezentować świat z punktu widzenia człowieka, który dużo doświadczył. Tekst literacki uzupełniała wiedza o traumatycznych przeżyciach dziadka w więzieniu w latach 50., niechęć mówienia o tamtych wydarzeniach po powrocie do domu i pragnienie rozpoczęcia życia na nowo. To upewniło twórcę, że rozumie przesłanie poezji i że jest ona ciekawym materiałem literackim, który z powodzeniem można przełożyć na język teatru. Był młody, nie miał zbyt wielu doświadczeń, więc trudno było mu oddać oczywiste emocje. Warto w tym miejscu przytoczyć wspomnienie: Różewicz był w pewnym momencie nie do przeskoczenia. On odnosi się przede wszystkim do doświadczeń wojennych, które uczciwie mówiąc, kilkunastoletniego chłopaka przerastały. I jakkolwiek mówiło się w tym czasie bardzo dużo o II wojnie światowej, to tak czy inaczej nie były to moje doświadczenia i na scenie nie potrafiłem ich uautentycznić. To był przerost ambicji. Monodram grany był w pustej przestrzeni. Aktor miał do dyspozycji tylko krzesło. Nad wyraz skromna inscenizacja sprawiła, że prezentację odbierano raczej jako recytację. Zdecydował się pokazać efekty swych poszukiwań Antoniemu Franczakowi oraz Kazimierzowi Świderskiemu, ówczesnemu dyrektorowi PDK. Ich uwagi spowodowały, że debiutant dostrzegł zupełnie nowe możliwości pracy, a przede wszystkim zaczął patrzeć na monodram jak na spektakl aktorski. Praca podążała w kierunku nadania różnych znaczeń jedynemu rekwizytowi (krzesło stawało się koniem, piedestałem). W czerwcu 1972 r. zaprezentował monodram podczas Międzypowiatowego Przeglądu Teatrów Jednego Aktora w Polanowie. To doświadczenie wiele go nauczyło. Spektakl zagrał 3 razy.” („23 przypadki sceniczne” Wioleta Komar, Słupsk 2009)czerwcu 1972 r. zaprezentował monodram podczas Międzypowiatowego Przeglądu Teatrów Jednego Aktora w Polanowie
Satyr albo dziki mąż Reżyseria i scenariusz: Antoni FranczakWykonanie: Jerzy KarnickiScenografia: Andrzej SzczepłockiScenariusz na podstawie poematu Satyr albo Dziki Mąż Jana Kochanowskiego  Premiera: jesień 1972 r.  Monodram zagrany 100 razy.   „Przygotowany przez Jerzego Karnickiego ze słupskiego PDK tekst Jana Kochanowskiego był przez organizatorów zapowiadany ze szczególnym podkreśleniem: -Młody Chłopak. Debiutował w ubiegłym roku. W tym toku uzyskał I nagrodę na przeglądzie w Zakopanem właśnie za „Satyra”…Już po pierwszych kwestiach widać, że Karnickiemu niewiele trzeba: wystarczyło proscenium i kawałek czarnego aksamitu, żeby przed widzami stanął Satyr – wygnany z leśnych ostępów, a przecież znający polską rzeczywistość; bożek Pana przecież człowiek tyle, że od ludzi mądrzejszy, Satyr Kochanowskiego i jego językiem mówiący, a jednak jakże współczesny, dzisiejszy. Niełatwy dla współczesnego odbiorcy język, renesansowego poety nabrał nowego życia i jędrności, dawnym prawdom przydano współczesnego sensu żywiołową i czytelną interpretację. Bo też potrafi Karnicki z przekonaniem wytknąć społeczne przywary i małostki, zaatakować widza nie tylko dobrze podanym tekstem, ale i oczywistością przekazanych spraw. W dżinsach, z modnie długimi włosami, posługując się skrawkiem czarnej materii, które w jego rękach jest wieloznacznym rekwizytem, potrafi ożywić stary tekst, nadać współczesny sens archaicznemu językowi, ujętemu z twarde ryzy renesansowej poetyki. W sumie – nie tylko sprostał zapowiedziom, ale również wyskoczył, zaintrygował, przysporzył jeszcze jednego powoduna to, że mamy w województwie interesujących, na dobrym poziomie artystycznym ruch amatorski” („Konfrontacje” Walentyna Trzcińska 1973) „O Ryszardzie Hetnarowiczu i Jerzym Karnickim trzeba napisać razem i jeszcze dodać nazwisko tego trzeciego – Antoniego Franczaka. Pracują we trzech, we trzech przyjechali i wywieźli ze Zgorzelca trzy nagrody indywidualne i jedną zespołową. Byli szlagierem imprezy i poza tym, że tytułu jednego z ich dwu spektakli „Na film ten ocalało 2 miliony ludzi” nikt nie umiał sobie skojarzyć z samym przedstawieniem, nic krytycznego o zespole ze Słupska powiedzieć się nie da. Zarówno Hetnarowicz jak i Karnicki są utalentowani aktorsko, posiedli spore umiejętności, łatwo nawiązują kontakt z publicznością. Ich teatrzyk ma ambicje być sceną współczesną i w formie, i w treści, choć jedna z dwu propozycji może zdziwić. Bo proponować współczesnemu widzowi „Satyra…” Kochanowskiego – to na pierwszy rzut oka szaleństwo. Chłopcy ze Słupska dowiedli jednak, że renesansowa literatura nie całkiem się zdezaktualizowała, co raz nas szalenie bawiło, raz znowu skłaniało do refleksji całkiem poważnych. Zmiany nastrojów i pretekstów do zadumy dostarczył nam drugi ich spektakl oparty o tekst Chorążuka. Słowem: zdrowo nas zbulwersowali koszalinianie. Galik, Hetnarowicz, Karnicki, Żelazny, Franczak to w sumie potęga. Ogłaszam Koszalin stolicą amatorskiego teatru jednego aktora w Polsce w 1973 roku!” („Odgłosy prasy” Scena nr 1, 1974) 13 maja 1973 r. I Nagroda podczas XIX Ogólnopolskiego Konkursu RecytatorskiegoNagroda Ministerstwa Kultury i Sztuki za najlepszy teatr jednego aktora1-3 XII 1972 Nagroda na II Turnieju Recytatorskim twórczości Cypriana Norwida i Jana Kochanowskiego w Zakopanem26-30 września 1973 II Ogólnopolskie Spotkanie Amatorskich Teatrów Jednego Aktora w Zgorzelcu14-19 listopada 1973 Wrocławski Ogólnopolski Festiwal Teatrów Jednego Aktora   GALERIA ZDJĘĆ:
Monodram "Europa, Europa" w wykonaniu Małgorzaty Sokołowskiej. Reżyseria - Wiesław Dawidczyk. Małgorzata Sokołowska związana jest z amatorskim ruchem teatralnym od dziesięciu lat. Przygodę z teatrem zaczynała w Młodzieżowym Centrum Kultury w Słupsku, obecnie współpracuje z Ośrodkiem Teatralnym "Rondo". "Europa, Europa" to jej drugi monodram, pierwszy - "Stół". Spektakl dotyka ogólnie rozumianych zagadnień związanych z migracją i emigracją, kwestii istnienia małych i dużych ojczyzn - czyli bardzo aktualnych spraw.