W 1981 ukończyłam studia uzyskując dyplom magistra geografii, specjalność nauczycielska. Malarstwem zajęłam się na emeryturze bo gdzieś tam pod powierzchnią świadomości zawsze się tliło. Lubię malować zaobserwowany fragment pejzażów w danej chwili. Najchętniej maluję z natury. Będąc członkiem od 1985 roku Klubu Plastyka Im. Stefana Morawskiego w Słupsku, miałam sposobność uczestnictwa w wielu plenerach malarskich, często z profesjonalnym instruktarzem technik malarskich, co pozwoliło na łatwiejsze podejście do określonego tematu malarstwa - olejnego, akwareli czy pasteli.

Obrazy o tematyce regionalnej kresów południowo-wschodnich II Rzeczpospolitej Polski, w tym Wołynia, skąd wywodzi się moja rodzina z dziada - pradziada, powstały na skutek potrzeby serca. Stanowią kontynuację tego, co od wieków związane było z Polską, jej dziejami, historią, kulturą, różnorodnością etniczną itp. Jest to część mojej ojczyzny bez względu na to komu ją politycznie przypisywano w różnych okresach czasu.

Warto czasem przypomnieć i powrócić do minionych dziejów. Dziś z wielką nostalgią wspominam wędrownego malarza romantycznego kresów Bogusza Zygmunta Stęczyńskiego, którego elementami krajobrazu w jego malarstwie są małe cerkiewki, dworki, zamki, zameczki czy kościoły i wioseczki. Również Napoleon Orda, pochodzący z Pińska (dziś Białoruś) malarz, rysownik, muzyk-kompozytor, wykonał ponad 1000 akwareli i rysunków, które stały się podstawą do powstania albumu „Widoki Polski".

Z wielkim sentymentem wspominam prof. Leona Wyczułkowskiego, jego fascynacje Ukrainą, rozległym pejzażem, grą świateł i koloru. Jego obrazy oddają atmosferę okolic i życie tam mieszkających społeczności. Zarówno Teodor Aksentowicz, Józef Brandt, czy Maksymilian Gierymski, odtwarzali w swoim malarstwie dzieje kresów.
Wszystko to istnieje we wnętrzu mojej duszy i rodzi potrzebę wyrazu, ukazania choć w minimalnym stopniu w moim malarstwie. Również tą cześć tragiczną Wołynia i kresów południowo-wschodnich z czasu II wojny światowej, opanowanych przez okupację sowiecką, potem niemiecką z szokującym nacjonalizmem ukraińskich band, dopuszczających się nieludzkich okrucieństw w stosunku do polskiej ludności; była dramatem moich osobistych przeżyć. Ukazuję to w minimalnym stopniu w moich obrazach, bo tego nie można zapomnieć.

Po burzliwych zawirowaniach wojny w 1946 roku zamieszkałam z moją rodziną zastępczą w Olsztynie, tam ukończyłam liceum handlowe i w 1952 roku przyjechałam do Słupska. Pracowałam w różnych instytucjach jako ekonomistka. W 1953 roku wyszłam za mąż. Po odchowaniu trójki dzieci podjęłam studia zaoczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Słupsku, godząc jednocześnie obowiązki zastępcy kierownika działu administracyjno-gospodarczego uczelni.


 GALERIA PRAC: