Henryk Jachimek - malarz, od ponad 40 lat związany z Klubem Plastyka im. Stefana Morawskiego. Reprezentuje nurt tzw. malarstwa „naiwnego”. W malarstwie określenia „naiwny” czy „prymitywny” wskazują na szczególną wrażliwość i talent, których nie można się nauczyć, z którymi trzeba się szczęśliwie urodzić jak Henryk -zwany „Słupskim Nikiforem”.
Artysta urodził się w 1943 roku w Altkarpe (Stare Kurowo) niedaleko Strzelec Krajeńskich, dokąd władze okupacyjne zabrały Jego rodziców na przymusowe roboty do obozu pracy. Od urodzenia Henryk był słabego zdrowia, dlatego też Jego rodzice żyli w ciągłym strachu, że nadzorujący obóz esesmani zabiorą im dziecko.
Do słabego zdrowia Henryka doszły problemy natury emocjonalnej. Ciągle odzywały się traumatyczne przeżycia z pierwszych lat dzieciństwa. Powracały koszmary, poczucie strachu, niepewności, zagubienia. Henryk Jachimek jest człowiekiem samotnym, ufnym. Cechuje Go szczególna dziecięca wrażliwość, więcej widzi i czuje dotkliwiej. Po wojnie państwo Jachimkowie osiedlili się w Pieńkówku w gm. Postomino. Ojciec prowadził gospodarstwo i dodatkowo pracował w cegielni. Nade wszystko był miłośnikiem koni - zajmowały one w rodzinie Jachimków bardzo ważne miejsce. Ulubionym tematem malarskim Artysty są konie, sceny rodzajowe z życia wiejskiego, pejzaże, portrety świętych. Zamiłowanie do koni Henryk odziedziczył po ojcu.
Motyw konia w twórczości Artysty przewija się często. Pełne wdzięku, wymuskane koniki biegające w nieokiełznanej przestrzeni Jego obrazów wskazują na potrzebę kompensacji braku domu rodzinnego.
Henryk Jachimek aktywnie uczestniczy w konkursach plastycznych, plenerach malarskich o charakterze klubowym, wojewódzkim, międzynarodowym, przeglądach ogólnopolskich, wystawach zbiorowych i indywidualnych.
Szczególnym uznaniem Henryk Jachimek cieszył się w Ogólnopolskich Konkursach Malarskich im. Teofila Ociepki w Bydgoszczy, w których w latach 1998, 2000, 2002, 2004, 2008 otrzymywał wysokie nagrody i wyróżnienia. Ponadto wielokrotnie otrzymywał nagrody w Konkursie Sztuki Ludowej, Rękodzieła i Plastyki Amatorskiej Pomorza Środkowego - 1986, 1998, 2002, 2006, - organizowanego przez MPŚ w Słupsku, a także w 2009 roku otrzymał Nagrodę Prezydenta w ponadregionalnym II Konkursie Plastycznym „Niekontrolowany Obszar Wrażliwości”. Nie sposób wymienić wszystkich nagród, które otrzymał Henryk Jachimek w uznaniu swej twórczości.
Jego prace znajdują się w Muzeum Pomorza Środkowego, w Muzeum Zachodniokaszubskim w Bytowie, w Słupskim Ośrodku Kultury. Obrazy Jego są wysoko cenione i chętnie kupowane. Zyskują coraz większe uznanie wśród koneserów.
GALERIA PRAC:
Adam Bryl – w Klubie Plastyka od 1979 roku. Rzeźbi samodzielnie od 16 roku życia. Inspiratorem i nauczycielem rzeźby był Kazimierz Kostka, wieloletni członek Klubu Plastyka.Adam Bryl był trzykrotnie nagrodzony na Międzynarodowych Konkursach Rzeźby Miniaturowej w Toronto, mi. in. za rzeźbę w skórze pt. ”Katyń”.Brał udział w wielu wystawach rzeźbiarskich oraz konkursach. Ulubione tworzywo to kamień, ale pracuje także z ceramiką i drewnem.Po powrocie z Kanady zamieszkał w Borkowie, gm. Malechowo.Wykorzystując zainteresowania archeologią utworzył w Borkowie „Park historyczny”, który służy dzieciom, młodzieży oraz turystom poszukującym atrakcji w okresie sezonu letniego.
GALERIA PRAC:
Lata szkolne spędził w Ustce. Ukończył Wyższą Szkołę Marynarki Wojennej w Gdyni. Służbę zawodową w Marynarce Wojennej pełnił w Świnoujściu jako dowódca grupy płetwonurków minerów, a następnie pracował jako starszy wykładowca nawigacji w Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej w Ustce. Od 1990 roku mieszkaniec Słupska.
Od dziecka przejawiał zainteresowanie rysunkiem. Włączał się we wszystkie rodzaje aktywności twórczej. Już w liceum jego ulubioną techniką był szybki rysunek długopisem. W czasie studiów redagował pismo uczelniane "Porywy", w którym zamieszczał swoje rysunki. Nagradzany w uczelnianych konkursach plastycznych. Projektował plakaty, dyplomy, oraz wykonywał plansze dydaktyczne. Humory rysował wszędzie: na zajęciach, na serwetkach w restauracji, zeszytach kolegów, listach. W latach dziewięćdziesiątych był w Komisji Etyki Zwyczajów Łowieckich przy Zarządzie Okręgowym PZŁ w Słupsku, gdzie wykonał projekt medalu do ogólnopolskiego konkursu psów dzikarzy. Na dzień dzisiejszy swoje humory zamieszcza w gazetach.
Ma wiele zainteresowań jak: myślistwo, wędkarstwo, kajakarstwo morskie, strzelectwo sportowe.
W 2006 roku, by pomóc w rehabilitacji sparaliżowanej teściowej ukończył szkołę masażu.
Jego ciekawość i pasja poznawania spowodowały, że śpiewa w chórze Academia Musica, ukończył kurs witrażowania. Większość jego prac witrażowych i lamp Tiffaniego znajdują się w USA. Rzeźbił w drzewie, oraz spróbował rzeźby w glinie. Dwie pierwsze prace w glinie wystawił w 2016r. do konkursu Obszar Wrażliwości Artystycznej i za pracę "Przekąska" otrzymał nagrodę Prezydenta Miasta Słupsk. Wykonał projekt okładki do baśni "Bursztynowa wróżka" Jolanty Nitkowskiej- Węglarz.
Z żoną Grażyną ilustrowali tomik poezji Jolanty Rubiniec "Jestem".
Do Klubu Plastyka i Stowarzyszenia Obszar Wrażliwości Artystycznej należy od 2010 roku.
GALERIA PRAC:
Kilka słów o mnie...Nazywam się Iza Tarka. W 2009 roku uzyskałam dyplom magistra w Instytucie Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim.Miłość do sztuki i kamieni ozdobnych sprawiła, iż otworzyłam własną pracownię z Biżuterią Twórczą.Inspiracją moich prac jest natura, design, moda oraz fascynacja polskim folklorem. Kolor, forma i faktura w biżuterii to opowieść o pięknym Pomorzu.Biżuteria wykonywana jest różnymi technikami (steampunk, wire-wrapping, tradycyjna...) i w różnych stylach (minimalizm, eko, etno...).Jest oryginalna, ręcznie robiona, z naturalnymi kamieniami i minerałami, antyalergiczna. Moim marzeniem jest, aby kamienie zaklęte w tej biżuterii były ozdobą, pamiątką i wspomnieniem piękna regionu, w którym tworzę.
GALERIA PRAC:
Przez całe życie szara rzeczywistość: opieka domem, rodziną oraz praca zawodowa nie pozwalały mi na realizacje moich artystycznych marzeń. No może poza bazgraniem ołówkiem po kartce podczas rozmów telefonicznych.Po przejściu na emeryturę w prezencie od córki dostałam pierwsze opakowanie farb. W tym momencie moje życie nabrało kolorów nieba, morza, śniegu i lasu...
GALERIA PRAC:
Anna Pakszys jest miłośniczką Klubu Plastyka im. Stefana Morawskiego od ok. 10 lat, a maluje od 2016 roku. Wie już, dlaczego rzeźby i obrazy nazywane są "pracami" - to przyjemne, ale i trudne zajęcie, które niesie ze sobą dużą dawkę emocji i wymaga cierpliwości. Jak sama twierdzi: "jak mnie coś zaczaruje - biorę pędzel i maluję."
GALERIA PRAC:
Tajniki rzeźbienia poznaje od 2015. Jest to sposób na samorealizację, jak na pożyteczne spędzenie czasu. Gdy w 2015 r. zaczęła działać Pracownia Rzeźby Ludowej przy Starostwie Słupskim prowadzona przez Mistrza Rzeźby Zenona Frąckiewicza, Janek był częstym uczestnikiem w odbywających się w niej zajęć. Obecnie rzeźby jego powstają w piwnicy i pod piecem.
Janek Jakubczyk lubi odnawiać stare przedmioty drewniane (krzesła, szkatułki itp.), a także wykonuje taborety dla dzieci w kształcie żółwia. Wolne chwile spędza na rowerze z aparatem fotograficznym. Dzięki temu poznał florę i faunę okolic miasta Słupska.
GALERIA PRAC:
Urodzona w Bytowie w 1947 roku. Absolwentka Liceum Pedagogicznego (1965), studia: Wydział Architektury Politechnika Gdańska (1972), pracowała w projektowaniu mieszkalnictwa, planowaniu przestrzennym i naukowo w Akademii Pomorskiej w Słupsku (1987-2006). Rysuje, maluje od dzieciństwa, a szkole średniej poznała pod okiem Stanisława Czapiewskiego różne techniki plastyczne. Na studiach pod kierunkiem prof. Władysława Lama i Anny Fiszer brała udział w studenckich malarskich obozach zwanych plenerami (Wiele, Jastarnia, Golub Dobrzyń). Malowaniem lub rysowaniem krajobrazów z natury urozmaica urlopy. Tykocin, Kazimierz nad Wisłą, Łeba, Braszov, Budapeszt, Krym, Bazylea, Sofia, Smołdzino, Bytów, Wigry, Wdzydze - by wymienić kilka miejsc. W latach 80-tych opublikowała cykl rysunków piórkiem o tematyce krajobrazowej, pt. "Z teki architekta" - ukazał się on w Głosie Koszalińskim i Zbliżeniach. Od 2015 roku uczestniczy w plenerach organizowanych przez SOK.
GALERIA PRAC:
W każdym artyście drzemie niewykorzystany potencjał talentu. Jednak jak twierdzą filozofowie, talent nie poparty pracowitością może się nigdy nie ujawnić. Można mniemać, że kiedyś on się rozwinie, że dojrzeje jak owoc tajemnicy, aby go zerwać z ogrodu piękna - z Edenu. Swój własny talent, czyli wszystko czym natura nas obdarowała.W malowaniu obrazów, czas podjęcia zmagania z materią jest bardzo ważny. Zawsze niepokoi pytanie, czy wystarczy życia, aby dokonać czegoś wielkiego, artystycznie nieprzemijającego?Fenomenem jest ten, kto od razu dysponuje sytuacją życiową i zdolnościami do podjęcia wyzwań artystycznych, a życie tylko weryfikuje jego drogę do uzyskania pełni rozkwitu. Kierunek inny dojścia do efektów artystycznych - to droga pracowitości, prób i błędów w poszukiwaniu swojego stylu i miejsca wśród malarzy. Też może być szczęśliwa, ale wymaga długiego czasu.Mam przyjemność zaprezentować Mieczysława Bednarskiego - malarza, który jest usytuowany na pograniczu tych dwóch wypadkowych, jest artystą do końca jeszcze niespełnionym. Obrazy jego są kolorystyczne, - pejzaże, portrety, martwe natury malowane czystymi barwami, przejrzyste, klarowne tworzą wspaniałą kompozycję.Artysta jest samoukiem, nigdzie nie pobierał lekcji rysowania czy malarstwa, nie licząc szkoły podstawowej i uczestnictwa w zajęciach kółka plastycznego. Urodził się w 1956 roku, w Słupsku, a rodzice wspierali zainteresowania syna, zachęcając do rysowania i malowania.Teraz artysta wspomina z rozrzewnieniem te czasy, ale do swojego talentu ma oczywisty dystans i mówi: „to lekka przesada z tym zdolnościami, mimo, że wiedziałem już od dziecka, że kiedyś będę malował, że to jest moja pasja. Prawdopodobnie urodziłem się z pewną wrażliwością artystyczną i odczuwałem pewną inność, czyli inaczej niż moi rówieśnicy miałem dar w patrzeniu na świat.” Pierwsze obrazy są datowane na rok 1970, kiedy Mieczysław miał 14 lat. Poszukiwał informacji na temat technik malarskich, materiałów, farb itp. Sam docinał ramki, napinał płótno, szykował grunty, ucierał farby. Malował okazjonalnie i tylko w wolnym czasie, a gotowe obrazy dostawały osoby, które upodobały sobie jego twórczość albo były to prezenty imieninowe lub urodzinowe.Ukończył Technikum Budowlane w Koszalinie. Tutaj wyróżniał się jako najlepszy w rysunku technicznym, w geometrii wykreślnej, w szkicach sytuacyjnych i kubaturowych, w projektach elewacji i w elementach dekoracyjnych. Lecz nie zapominał o malowaniu, ciągle zajmował się samokształceniem w zakresie technik malarstwa sztalugowego. Odbył służbę wojskowa w dowództwie WOP w Warszawie, gdzie jego talent został wykorzystany dla potrzeb jednostki.Powrócił do Słupska, pracował w lokalnych firmach budowlanych m. in. w fabryce domów we Włynkówku przy wykonywaniu prefabrykacji budowlanej. Wydarzenia i życie jednak potoczyły się inaczej niż przewidywał nasz bohater.Nastąpił stan wojenny, był to punkt krytyczny w życiu Mieczysława Bednarskiego. Został zwolniony z pracy, był to rok 1982. Tego roku namalował ostatni obraz, a niedokończone płótna i farby wylądowały na strychu. Był taksówkarzem, pierwszy ślub i założenie rodziny, -syn Mateusz / tegoroczny kandydat na radnego/. Potem rozpoczął życie tułacza, wyjechał do pracy za granicę, inne fizyczne prace dorywcze. Była to codzienna walka o przeżycie, czyli wyzwania inne, poza artystyczne. Najważniejszym celem w tym czasie było posiadanie pracy, zarabianie na utrzymanie rodziny. Rozwód i założenie drugiej rodziny. Drugi ślub z Krystyną która została kobietą jego życia i oczywiście żoną. Z tego związku ma córki Hannę i Mariannę, dzisiaj studentki. Codzienna krzątanina wypełniała życie, ale ciągle obok była myśl, że na „starość” trzeba realizować swoje malarskie pasje. Tak minęło ponad trzydzieści lat, cały czas jednak Mieczysław parzył na świat przez pryzmat indywidualnej wrażliwości. Po przebyciu kolejnej choroby i utracie pracy, kiedy się okazało,że nie może już pracować fizycznie - podjął dojrzałą decyzję powrotu do malowania. Przez lata nosił w sobie wirtualne obrazy, odczuwał piękno otaczającego świata, ale nie było czasu na jego realizację. Teraz od paru lat jest ciągle bez pracy, dlatego ma więcej czasu i to zmotywowało artystę do twórczości. Powrót do malowania po tak długim czasie nie wymagał żadnych dodatkowych przedsięwzięć. Powracam do wątku zasadniczego. Jak można ocenić malarstwo artysty samouka, o nie wyczerpanych jeszcze możliwościach twórczych?Malarstwo amatorów ma zawsze charakter intuicyjny i jest uzależnione od wspomnianej już wrażliwości artystycznej. Nie można jej się nauczyć, należy ją posiadać w swoim jestestwie. Jest ona częścią osobowości artysty i stanowi integralną wartość ludzką. W przypadku Mieczysława nosił on w sobie przez lata plany artystyczne i nie zrealizowane marzenia, a jego niedokończone obrazy tkwiły cały czas na strychu. Jestem w pracowni artysty, w Słupsku na ulicy Pomorskiej. Pomieszczenie przestrzenne powstało z adaptacji strychu, jest pełne akcesoriów malarskich, czuje się zapach świeżych farb i terpentyny. Teraz artysta demonstruje swoje jeszcze nieliczne obrazy o intuicyjnym podejściu do tematu, które są kolorystycznie zróżnicowane, o pełnej palecie barw. Ulubioną stosowaną techniką jest malarstwo olejne, ale oglądam też wykonane pastele, i rysunki. Najczęściej podejmowany temat to pomorskie pejzaże, a ostatnio portrety. Uczestniczę w procesie samego tworzenia portretu. Wybór i podejście do tematu, jak wspomniałem, jest intuicyjne. Najczęściej artysta wykorzystuje własne zdjęcia lub pozyskane z Internetu, a podstawą jest „przetrawienie” takiego zdjęcia, co może trwać dwie godziny lub trwa czasem kilka dni. Siadając do płótna ma już gotową koncepcję. Wykonuje szczegółowy szkic przyszłego portretu i wtedy nakłada fakturę i kolor, raczej już bez poprawek. Obraz powstaje w ciągu tygodnia, bo w dłuższym czasie trzeba go wykonywać prawie od nowa. Oceniając malarstwo Mieczysława Bednarskiego, najlepiej ocenić dojrzały talent artysty i kierunki, do których nawiązuje w swoim dorobku. Twórczość jego jest niejednorodna. Czasem przypomina najsłynniejszego fowistę Henri Matisse, poprzez stosowaną technikę zapełniania płótna plamami żywych, świetlistych, zwykle silnie kontrastowych barw. Fowizm (fr. Les Fauves - dzikie zwierzęta, drapieżniki) jest odłamem ekspresjonizmu. Może to tylko przypadkowa zbieżność, ponieważ świat widzialny jawi się jako barwny, a nawiązywanie do rozwijającego się ekspresjonizmu, akcentuje poryw malarski, który się wyraża w szokujących zestawieniach kolorystycznych. Malarstwo Mieczysława Bednarskiego, podejmując się jego oceny, jest najbliższe kolorystom. Artysta sam o sobie mówi: „Maluję, tak mniej więcej dopiero od trzech lat. A moje ambicje od niedawna, to malarstwo portretowe i ten kierunek jest teraz moim priorytetem. Na temat ewolucji i wektorów mojej twórczości jest jeszcze za wcześnie mówić, niech się w przyszłości wypowiedzą krytycy. Jestem zainteresowany, by stworzyć na podbudowie największych mistrzów w tej dziedzinie własny styl, oparty na mojej wrażliwości artystycznej. Z wrażliwością prawdopodobnie się urodziłem i przez jej pryzmat cały czas patrzę, to ona determinuje działania w moim całym życiu i twórczości. Codzienne pejzaże, portrety wypełniają mój czas, rozkładam malowany obraz na plamy, kolory, plan pierwszy i drugi. Teraz, kiedy maluję już portrety, przyglądam się ludziom na ulicy pod kątem malowania. Czasem ta uliczna obserwacja zaskakuje przechodniów, zwłaszcza paniom nie zawsze się podoba. Mam prawdopodobnie już takie skrzywienie i ciągle ta maniera mnie prześladuje, to mi zostanie.” Mieczysław czerpie też wzorce z oglądanych wystaw, plenerów i z ciągłego kształcenia swojej osobowości artystycznej. Od dawna czyta o malarstwie i malarzach, zgromadził duży księgozbiór tematyczny z historii malarstwa, bywa też od niedawna na wszystkich lokalnych wystawach. W swojej twórczości nawiązuje zawsze do swojego punktu odniesienia - do obrazów jakie namalował.Artyście podoba się malarstwo wielu malarzy rosyjskich dawnych i niektórych współczesnych. Ostatnio natknął się na Petera Wilemana współczesnego malarza z Anglii, jego obrazy „Fioletowy horyzont” i „Czerwony horyzont” są fascynujące. Jest to abstrakcyjna sztuka dekoracyjna - pejzaż. Z teki wielkich mistrzów również inny Anglik – William Turner, romantyk, malarz czterech żywiołów, jest godny naśladowania. Dyskutujemy o malarstwie romantycznym i dekoracyjnym, o jego roli w upiększaniu otoczenia. Pytam o te ostatnie lata, jak przedstawia się twórczy dorobek artysty, udział jego w plenerach i na wystawach. Mieczysław Bednarski ocenia ostatnie lata malowania jako intensywny okres w twórczości i efektywnie wykorzystany czas. Stwierdza: „Dorobek mój może jeszcze nieduży, ale staram się każdy wolny czas poświęcić na pracę twórczą. Zapisałem się do klubów malarskich w Słupsku i Wejherowie. Kilka prac nabyli indywidualni klienci, moje obrazy pojechały do Norwegii, Anglii, a ostatnio do Holandii. Brałem udział w trzech plenerach. Poznałem wielu wspaniałych malarzy amatorów, ludzi o podobnej wrażliwości, z bliskimi do moich poglądami na sztukę. Ostatnio brałem udział w XVI Plenerze malarsko- rzeźbiarskim pt. „Pejzaże Pomorza Mikorowo - wioska ziół i kwiatów”. Oglądam na wystawie poplenerowej dwa jego obrazy: pejzaż nadrzeczny i obraz wśród pól i łanów z historyczną kobiecą zjawą. Po raz pierwszy spotkałem się z Mieczysławem na jego pierwszej wystawie indywidualnej w maju, w słupskiej piwnicy zamkowej u Anny de Croy. Byłem zaskoczony jego fizys z podobieństwem do malarza Jacka Malczewskiego - polskiego symbolisty. Mieczysław jednak jest wyższy, ale twarz ma podobną do tego artysty, wysokie czoło o pięknym sklepieniu i osadzeniu głowy. Na wystawie wówczas zachwycałem się jego malarstwem, wyborem tematów, uprawianą techniką i kolorem. Imponująco przedstawiały się obrazy pokazane na wystawie, mimo, że autor nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Najbliższe jego plany to przygotować się do wystawy w 2015 roku, a dalsze zamierzenia to kontynuacja nauki malarstwa, poszerzanie horyzontu o nowe techniki i praca nad portretami, która uwieńczy w końcu dzieło. Portrety, ludzkie twarze to jego ostatnia pasja. Zachwyca się osobami, które mają ciekawą postać, fizjonomię. Długo przypatruje się ulicznym przechodniom w wyborze przyszłych modeli, aby zapamiętać ich twarz, przez co wzbudza podejrzenie u zainteresowanych. Pragnieniem artysty jest poznawać nowych malarzy i artystów, bo tak naprawdę tylko wtedy można samemu się rozwijać i doskonalić. Na zakończenie spotkania artysta stawia przede mną jeszcze problem. To jego pytanie, które jest odwieczne i prześladuje artystów, a brzmi: „Po co to robimy?” Przynajmniej częściowo mogę na nie odpowiedzieć. Dla artysty jest jeden tylko punkt widzenia, kiedy tworzy swoje dzieło - musi odpowiedzieć na pytania: „co robi? - dlaczego to robi? - dla kogo?”Tołstoj odpowiedział poprzez sformułowanie słynnej definicji sztuki: „Wywołać w sobie uczucie raz doznane i wywoławszy je w sobie, za pomocą ruchów, linii, fal, dźwięków. obrazów oddać to uczucie tak, iżby inni go doznawali - na tym polega działanie sztuki.” Cenne są wypowiedzi Henri Matisse’a: „Moim zdaniem, ekspresja nie tkwi w dramatycznym wyrazie twarzy czy ruchu. Widzę ją w układzie mego obrazu: i w rozmieszczeniu ciała, i w otaczającej je przestrzeni i w proporcjach wszystko to składa się na ekspresję. Kompozycja - to umiejętność ułożenia w sposób dekoracyjny tych rożnych elementów, którymi malarz dysponuje dla wyrażenia uczuć. Każda część obrazu jest równie widoczna, toteż każda musi odegrać wyznaczona rolę, pierwszo- czy drugorzędną. Tym samym, cokolwiek nie jest dla obrazu bezwzględnie potrzebne, staje się dlań szkodliwe. Dzieło sztuki polega na harmonii całości: jeśli więc jakiś szczegół byłby zbędny, to absorbowałby tylko umysł widza, i to kosztem innego szczegółu istotnego.”Taka może być moja odpowiedź na zadane pytanie - syntezą i myślą przewodnią dla Mieczysława Bednarskiego, dla jego leitmotiv w rozwijaniu twórczym idei i jeszcze nie w pełni wykorzystanej wrażliwości artystycznej, czyli talentu. Czekamy na wystawę artysty w 2015 roku i wielkie dzieło jego życia.
Opracował: Włodzimierz Lipczyński
GALERIA PRAC:
Barbara Puzio – z zawodu technik technologii drewna. Od paru lat jest członkiem Klubu Plastyka im. S. Morawskiego w Słupsku. Piękno przyrody przelewa na płótno. Drugą pasją jest fotografia; szczególnie fascynującymi obiektami są drzewa. Uwielbia chodzić po tatrzańskich szlakach, gdzie podziwia nieskazitelną przyrodę. Pisze wiersze i śpiewa, akompaniując sobie na gitarze - zwłaszcza przy ogniskach, w gronie przyjaciół.
GALERIA PRAC: