Mówią, że żyję
Reżyseria: Antoni Franczak
Wykonanie: Ryszard Hetnarowicz

Scenariusz według poezji Tadeusza Różewicza

„Pierwszy – Mówią, że żyję wg utworów Tadeusza Różewicza – powstał
w 1971 r. Uczeń drugiej klasy ogólniaka „wziął na warsztat” poetę, na którego twórczości piętnem odcisnęła się II wojna światowa. Nurtowało go pytanie czy
z perspektywy emigranta inaczej patrzy się na losy ojczyzny. Wydawało mu się,
że właśnie poprzez poezję Różewicza uda się to wyartykułować. Sam wybrał i ułożył wiersze, a monodram przygotowywał z myślą o scenie szkolnej. Wymyślił postać klienta hotelowego. Hotel jest z założenia miejscem tymczasowego pobytu, toteż zazwyczaj czujemy się w nim obco. Spektakl opowiadał historię dojrzałego mężczyzny po przejściach, który w hotelu trafia na ślad bliskiej osoby. Ów ślad uruchomi strzępy pamięci: przypomną się przeżycia wojenne, obozy koncentracyjne.


W założeniu monodram miał prezentować świat z punktu widzenia człowieka, który dużo doświadczył. Tekst literacki uzupełniała wiedza
o traumatycznych przeżyciach dziadka w więzieniu w latach 50., niechęć mówienia
o tamtych wydarzeniach po powrocie do domu i pragnienie rozpoczęcia życia na nowo. To upewniło twórcę, że rozumie przesłanie poezji i że jest ona ciekawym materiałem literackim, który z powodzeniem można przełożyć na język teatru.
Był młody, nie miał zbyt wielu doświadczeń, więc trudno było mu oddać oczywiste emocje. Warto w tym miejscu przytoczyć wspomnienie: Różewicz był w pewnym momencie nie do przeskoczenia. On odnosi się przede wszystkim do doświadczeń wojennych, które uczciwie mówiąc, kilkunastoletniego chłopaka przerastały.
I jakkolwiek mówiło się w tym czasie bardzo dużo o II wojnie światowej, to tak czy inaczej nie były to moje doświadczenia i na scenie nie potrafiłem ich uautentycznić. To był przerost ambicji.


Monodram grany był w pustej przestrzeni. Aktor miał do dyspozycji tylko krzesło. Nad wyraz skromna inscenizacja sprawiła, że prezentację odbierano raczej jako recytację. Zdecydował się pokazać efekty swych poszukiwań Antoniemu Franczakowi oraz Kazimierzowi Świderskiemu, ówczesnemu dyrektorowi PDK.
Ich uwagi spowodowały, że debiutant dostrzegł zupełnie nowe możliwości pracy,
a przede wszystkim zaczął patrzeć na monodram jak na spektakl aktorski. Praca podążała w kierunku nadania różnych znaczeń jedynemu rekwizytowi (krzesło stawało się koniem, piedestałem). W czerwcu 1972 r. zaprezentował monodram podczas Międzypowiatowego Przeglądu Teatrów Jednego Aktora w Polanowie.
To doświadczenie wiele go nauczyło. Spektakl zagrał 3 razy.” („23 przypadki sceniczne” Wioleta Komar, Słupsk 2009)
czerwcu 1972 r. zaprezentował monodram podczas Międzypowiatowego Przeglądu Teatrów Jednego Aktora w Polanowie